2012-03-30

Historia pewnej zdrady małżeńskiej

Młodzieńcza naiwność

Maria wyszła za Józefa, gdyż bardzo go kochała. Jednak jako bardzo młoda dziewczyna miała prawdopodobnie (jak wiele z nich) bardzo mylne pojęcie o wierności. Młoda to co innego niż teraz, mogło to być np. 13 lat.

Jest bowiem tak, że fizyczny akt płciowy z kim innym niż nasz partner, to jest zdrada. Niestety nie wszystkie dziewczęta tak uważają, szukając dla swoich czynów różnych wytłumaczeń.

W wielu młodych głowach rodzi się np. pomysł że miłość jest tak święta, że nie należy jej kalać fizyczną rozpustą. Stąd też jednego się kocha a z innym przeżywa orgazmy. Te niezwykle przyjemne chwile zwykło się okraszać okrzykami "O mój Boże", "Jestem w niebie" lub (nie trudno to sobie wyobrazić) "A-a-aaaaaaaaaanioł".

Młodzi mężczyźni są zaś bardzo naiwni i wierzą we wszystkie tłumaczenia. W zaawansowanym stadium fascynacji, łatwo uwierzyć w każde tłumaczenie o pochodzeniu różnych śladów na ciele, podświadomych zachowań, skrytych uśmieszków itp. Nawet tłumaczenia, które obserwowane z boku, rodzą uśmieszek politowania.

Może zatem było tak?

Maria kochała Józefa, ale nie doszło nigdy między nimi do aktu płciowego. Może kochała go miłością tak świętą, że nie umieli jej skalać? W każdym razie Maria znała też Michała, który lubił chodzić w lśniącej białej szacie.

Żywiła ku niemu fascynację której nie rozumiała. Śnił jej się, jak ją przywołuje do siebie, jak ją tuli, jak czule ją dotyka. Marzyła na jawie o ciepłych dłoniach o bezpiecznym wtuleniu się w jego ogromne, bezpieczne ramiona.

Pewnego razu zdarzyła się sytuacja niezwykła - spotkali się sam na sam, w pewnej budowanej dopiero gliniance, bez dachu. Słońce oświetlało Michała i jawił się niczym anioł. On widząc fascynację Maryi, wykorzystał sytuację, dając jej wszystko o czym marzyła.

Dla Maryi było to niezwykłe spotkanie. Po raz pierwszy w życiu poczuła taką rozkosz, takie błogosławieństwo. Łatwo o pomyłkę i pomyłki tej doznała. Największą rozkosz uznała za doznanie religijne.

Gdy pojawił się brzuszek, wytłumaczyła Józefowi jak do tego doszło. Że objawił się jej anioł. Józef, sam niedoświadczony, nie pytał o więcej. Przyjął to tłumaczenie, stając się tym samym jednym z większych świętych.

Gdy Jezus podrósł, Józef opowiedział mu tą historię. A Jezus uwierzył. Uwierzył w to, że jest synem Boga. Przecież mówił mu to ojciec a matka potwierdzała.

Jak rozwinie się umysł i świadomość dziecka, które zostało utwierdzone w przekonaniu, że jest Synem Bożym? No cóż, Syn Boży czyż nie?

Ta samospełniająca się przepowiednia nabrała tempa, gdy Jezus pociągnął za sobą uczniów. Nie trudno to było mu zrobić, biorąc pod uwagę zakłamanie przywódców religijnych i sytuację polityczną okupowanego Izraela.

Wyobraź sobie teraz, że wierzysz, że jesteś Dzieckiem Boga. Czyż nie czynisz dobra, nie ogłaszasz wszem i wobec dobrej nowiny? Czy wiedząc, że zapowiedziano nadejście Mesjasza nie uważasz się za niego właśnie? A kult rośnie...

Mogło tak być?